PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=628}

Matrix

The Matrix
7,6 831 892
oceny
7,6 10 1 831892
7,9 52
oceny krytyków
Matrix
powrót do forum filmu Matrix

Nie tylko genialnymi scenami akcji, ale też i fabułę, która zmusiła do myślenia. Teraz jednak kiedy emocje opadły, a felietonach i postach autorzy nie podpisują się "Neo" mogę stwierdzić, że ten film to bardzo dobre, rozgrywkowe kino, z paroma chwytami, które - choć często tanie - potrafią przykuć uwagę widza. Dlatego obecna ocena to 8/10, może za strzelaninę w holu 9/10.

Freeman47

wcześniej już słyszałam o tym filmie jednak nie miałam nigdy czasu na jego obejrzenie.Ostatnio jednak udało mi się i był całkiem niezły.Jak się ogląda to na początku nie wiadomo o co chodzi ale potem wszystko się rozjaśnia.spoko film.

ocenił(a) film na 10
Panna_Cristal

I jeszcze dodam, że kiedy oglądało się go ponownie, na światło dzienne wychodzą duże byki scenarzystów.

1. Fatalny wątek miłosny. Jak Trinity mogła zakochać się w Neo, skoro w czasie filmu wymieniają ze sobą tylko parę słów.
2. Skoro Neo był podłączony do Matrixa, dlaczego Agenci po prostu nie przejęli jego ciała i nie zabili grupy Morfeusza.
3. Neo po odłączeniu się od Matrixa zjechał zjeżdżalnią w dół. Wygląda to, jakby był góra kilkaset metrów pod ziemią, a przecież statki ludzi aż tak blisko nie zbliżałyby się do miasta maszyn (o tym przecież jest mowa w "trójce")

ocenił(a) film na 9
Freeman47

1. hm... Trinity miała zakochać się w Wybrańcu. Neo nie od razu stał się Wybrańcem, dopiero gdy sam do tego doszedł że nim jest.
2. może dlatego że gdy Neo podłączał się ze statku do Matrixa był poza systemem
3. owszem, ale on przed odłączeniem był na 'polach uprawnych' poza miastem

ocenił(a) film na 10
Marro

Co do drugiego punktu chodziło mi o to, gdy spotkał Morfeusza po raz pierwszy (gdy dostaje od niego czerwoną i niebieską... ekhem... tabletkę ;-)). Przecież Neo wtedy był częścią systemu, a Agenci wiedzieli, że nawiązał kontakt z grupą Morfeusza. Gdy Trinity i spółka odebrali go spod mostu i zawieźli na miejsce spotkania, Agent Smith powinien przejąć ciało Neo i dobrać się do Morfeusza. Ale dlaczego tego nie zrobili? Scenarzyści popełnili tu dużą gafę.

Dodam jeszcze, że końcowa scena, gdy Trinity "wskrzesza" Neo pocałunkiem, wygląda dość śmiesznie. Bardziej przypomina to baśnie dla dzieci.

Freeman47

Scena "wskrzeszenia" nie jest taka głupia, jest jednym z elementów epickiej konstrukcji filmu (rozpisałam się już o tym potężnie w innym temacie, więc nie będę się powtarzać).

Co do sceny pod mostem, nie jestem pewna, ale zdaje mi się, że to ma związek z tą pluskwą, którą Smith wpuścił w ciało Neo, a którą w samochodzie mu usunięto. Bez niej chyba nie mógł go przejąć.

ocenił(a) film na 9
Freeman47

aha, no to może ta odpowiedź będzie ok...

Agenci wszczepili Neo pluskwę - nadajnik. Miało to na celu doprowadzenie ich do Morfeusza. A dlaczego nie mogli przejąć ciała Neo? Ponieważ zaraz po przejęciu taka osoba przybiera postać agenta, więc gdyby tak zrobili to nie zbliżyliby się do Morfeusza i go nie dorwali.

ocenił(a) film na 10
Marro

Wszystko się zgadza. Dopóki paczka Trinity wiozła Neo na spotkanie, Agenci nie mogli się ujawnić. A co z sytuacją, gdy Neo rozmawiał już z Morfeuszem? Wtedy Smith powinien przejąć ciało Neo i ma Morfeusza, jak na tacy. Dlaczego tego nie zrobił? Spekuluję, że być może Dozer, Tank i inni na statku blokowali działania Agentów lub coś w tym stylu, ale nie czy nie sądzisz, że w rozgrywkowym, komercyjnym kinie twórcy powinni jakoś poinformować widza o taki zabiegu?

Bo tak naprawdę te wszystkie nasze przypuszczenia biorą się z niczego, więc niektóre mogą być tak naciągane, jak linia wysokiego napięcia. Co innego, gdy reżyser i scenarzyści fundują nam strzępki informacji, które sami łączymy sobie w całość w dowolnej kolejności i wyjaśniamy według własnych interpretacji (np. zakończenie "Mr Brooks", "12 małp", "Memento", "Sekcta 8."), a co innego, gdy nie wiemy o danej rzeczy nie było nawet wzmianki w filmie, więc wyjaśnienie bierzemy z... hmm... powietrza????

Freeman47

No to piszę przecież :D Agent Smith wpuścił Neo pluskwę, którą z niego wyciągnięto w samochodzie. Więc kiedy spotkał się z Morfeuszem już jej nie miał, więc Smith nie miał drogi dostępu. Proste i logiczne :)

Ilmariel

Czyli wszyscy nieuświadomieni, podłączeni do Matriksa mieli pluskwy? :) Proste i nielogiczne jak cholera. : P

->Rafinia
Oczywiście, że tak. Fakt nr jeden - Agenci nie mieli oczu dookoła głowy, przejmowali ciała tylko i wyłącznie wtedy, kiedy podmiot ( ;) ) zauważył coś niezwykłego/niepokojącego (dla systemu był to sygnał dosyć oczywisty - błędy, anomalie, uświadomieni). Fakt nr dwa - Neo mógł w ten sposób wysłać sygnał dopiero w momencie spojrzenia w lustro ("-It can't be. -Be what? Be real? [z pamięci]). Zauważcie, że Neo jest oblepiony różnymi bzdetami (też z pamięci), a Apoc, Tank i Dozer prawdopodobnie maczali palce w tej aferze. :>

Szlafrok

Nie wszyscy, tylko Neo, kiedy został na początku pojmany przez agentów. Naprawdę tego nie pamiętasz?

Ilmariel

Pamiętam. A Ty nie rozumiesz. Zadałem pytanie retoryczne.
"Więc kiedy spotkał się z Morfeuszem już jej nie miał, więc Smith nie miał drogi dostępu" Pluskwa nie sprawia, że Agent może przejąć ciało.

ocenił(a) film na 9
Freeman47

no to może trochę inaczej :)

Morfeusz był już odłączony od systemu, więc mógł być namierzony tylko gdy wchodził do Matrixa. Nie mogli go dopaść poprzez Neo, bo wyciągnęli mu pluskwę. Przez zwykłego 'obywatela' mogliby go dopaść (agent wcieliłby się w tą osobę) no ale widocznie żaden osobnik nie zobaczył niczego dziwnego w otoczeniu Morfeusza

ocenił(a) film na 9
Marro

chociaż...

może chodzi ci o to, że gdy Neo zobaczył Morfeusza, to agenci powinni się o tym dowiedzieć... że ktoś zobaczył Morfeusza i na tej podstawie wcielić się w tego obserwatora... niekoniecznie tylko wtedy gdy ktoś zobaczy coś dziwnego.

no to byłaby Twoja racja :)

ocenił(a) film na 10
Marro

No właśnie. Tym bardziej że Agenci wiedzieli o tym, że Morfeusz skontaktował się z Neo. Więc na chłopski rozum powinni go śledzić, a gdy pluskwa przestała nadawać, powinni wszystkie siły przełożyć na to, by szukać w Matrixie wszelkich anomalii zachowań (wszak strata sugnału to jest już znak, że coś jest nie tak). Czyż nie?

Ale z drugiej strony, gdyby Agenci przejęli ciało Neo i dopadliby Morfeusza, to nie byłoby trylogii Matrixa ;)

Freeman47

zakładając, że uważali go za naprawdę ważnego.
Zwróć uwagę, że agentów nie pojawia się nigdy wielu na raz, raptem trzech czy czterech.

Muszą pilnować kilku - kilkudziesięciu miliardów ludzi.
Nie pamiętam ale o tym że matrixów jest wiele dowiadujemy się chyba w kolejnych częściach.
W każdym bądź razie Morfeusz szuka wybrańca, wyraźnie daje nam do zrozumienia, że już kilku takich znalazł ale się pomylił.
Agenci też nie mają pewności.
I tu dochodzimy do meritum sprawy. W filmie nie jest pokazane (ponieważ przy pierwszym oglądaniu zagmatwałoby to strasznie obraz całości) ilu takich pseudo mesjaszy Morfeusz po prostu wystawił. Widać przecież, że nie liczy się z życiem jednostki póki jest ona w systemie (ot choćby strażnicy w holu itd).
Więc prawdopodobne jest, że Morfeusz prowadził grę z agentami, którzy oprócz tego musieli jeszcze zajmować się innymi anomaliami itd. (co przypomina sytuację naszej Policji, też nawet przy poszukiwaniach najgroźniejszego przestępcy, nie zajmuje się tym cała policja w kraju - choć to nam się próbuje czasem wmówić :) )
Dodam tylko na zakończenie, że w kolejne części potwierdzają moją teorię. Ponieważ okazuje się że takich statków i takich "morfeuszy" jest co najmniej kilkunastu.

Uff temat stary więc nie piszę więcej, bo i tak nie wiem czy ktoś będzie to czytał :D

ocenił(a) film na 10
Propor

Ostatni raz film oglądałem dość dawno, ale pamiętajmy słowa Morpheusza, który mówił do Neo, już po jego kontakcie z agentami, że na szczęście nie wiedzą jak jest ważny. -> Agent nie wiedział że nasz szanowny mr. Anderson stanie się wybrańcem.

Agenci wszczepili mu pluskwę by móc go śledzić, namierzać jego poczynania, zależało im na dostaniu się do Morpheusza - w celu uzyskania kodów do bram miasta.

Agent owszem, mógł się wcielić w postać neo, przejąć jego postać, ale jeżeli neo nie miał pluskwy to w tym momencie Agent nie miał pewności czy owy osobnik jest wlasnie w poblizu nie podłączonego do systemu morpheusza i jezeli nawet mogl odczytać dokladna pozycję neo, bez pluskwy - w koncu wciaz byl cześcia systemu to nie wiedział co w danym momencie robi, a przejeci jego ciala w dowolnym momencie nigdy nie doprowadziło by do pojmania Morpheusza.

Czyż się mylę gdzieś?

mako1988

Według mnie jest to logiczne rozumowanie :)

ocenił(a) film na 9
Freeman47

Nie takie rzeczy świat widział. Patrz finał w "Za horyzontem". Te filmy to po prostu bajki. Narka.

ocenił(a) film na 10
Rahabiel

Fiu, fiuuu... Ale wątek odkopałeś :P Jeden z moich pierwszych postów na Filmwebie :D

A Za horyzontem nie widziałem jeszcze, niestety ;]

ocenił(a) film na 9
Freeman47

Tak sobie przeglądałem. Narka i pozdro.

ocenił(a) film na 9
Freeman47

Hahaha ! Widzę, że się starzejemy ! Mam absolutnie takie same odczucia. Za pierwszym razem nie mogłem opuścić kina z wrażenia. Potem oczywiście były następne seanse. Teraz choć nadal uważam, że film przeszedł do kanonu SF to nie robi na mnie szczególnego wrażenia i widzę dużo motywów, które zupełnie mi nie odpowiadają. Nie wspomnę już o ostatniej części trylogii bo od samego początku film totalnie zawiódł moje oczekiwania (dwójka jeszcze daje radę).

tomash74

Moim zdaniem Każda dogrywka już nie jest taka dobra jak oryginał !
Przecież matrix miał być tylko jeden bez kolejnych dogrywek . Sama końcówka filmu mówi o tym , że Neo pokaże wszystkim ludziom gdzie są i da im wybór !
A tak na marginesie matrix dla niego był nim samym więc nie mogę zrozumieć w dalszych częściach tej jego walki z systemem ? Przecież on sam był systemem-macierzą !

ocenił(a) film na 9
camelon

Hehe. Myślę, że Matrixy to nie tylko filmy z największą ilością pomyłek na planie ale i również z największą ilością błędów logicznych. z jednej strony to nawet fajne bo można sobie godzinami o tym na luzie podyskutować. Ostatnio np. znalazłem teorię, która rozbawiła mnie do łez. Otóż użytkownik "MrSolid" w temacie "Czy ktos moglby mi wyjasnic ogolne zakonczenie Matrixa? " zamieszczonym do filmu Matrix Rewolucje pisze tak :

"Czytałem kiedyś o trochę innej interpretacji. Mianowicie, Smith kopiując się jednocześnie zabierał część mocy ofiary. Kiedy moc pochłoniętego Neo pomnożyła się przez ilość Smithów, Matrix się zawiesił z przeciążenia. "

:D :D :D

I tak można bez końca hahaha !

ocenił(a) film na 10
tomash74

Tak, Matrix to rzeczywiście temat rzeka... A co do dogrywek o których pisze ktoś wyżej, no cóż... Ja go aż tak dużo nie oglądałem, może z 4 razy z czego pozostałem 3 na TVN-ie, więc wrażenia są zdecydowanie gorsze, aniżeli obejrzenie go w kinie.

ocenił(a) film na 9
camelon

Nie mów. Czasami zdarzają się dogrywki lepsze od oryginału.

użytkownik usunięty
tomash74

Niestety, ja też się zestarzałam. Kiedy obejrzałam Matrix za pierwszym razem miałam 16 lat. Dosłownie pochłonął mnie ten film, żyłam nim przez kilka miesięcy, po prostu literki latały mi w oczach i wszystko się "kojarzyło", włącznie z okularami słonecznymi i czcionką fixedsys;). Teraz po straszliwie długiej przerwie obejrzałam znowu i ... kurczę, to już nie to samo. Z natłoku efektów wylazły przeróżne wątki, które nie bardzo jestem w stanie przełknąć. To, co kiedyś robiło wrażenie, dziś albo znika, albo staje się komiczne (jak wspomniana scena z pocalunkiem). Nadal uważam, ze to bardzo dobry film, ale może bardziej się w niego wgryzłam niż wtedy :)

Ja wręcz przeciwnie: zawsze uważałam, że ten film jest świetny, ale kiedy ostatnio podeszłam do niego wzbogacona wiedzą ze studiów na temat m.in. teorii literatury, mitologii pewnych wątków i motywów kulturowych, ten film powalił mnie na kolana jeszcze bardziej - nie efektami, nie scenami pościgów, ale właśnie fabułą, mnóstwem ukrytych smaczków.

ocenił(a) film na 10
Ilmariel

Czyzby studentka filologii polskiej?

Szczerze mówiąc ja obejrzałam film, kiedy mialam juz podstawy filologiczne (jestem w trakcie:D) i strrrasznie dużo faktów, scen kojarzylo mi się z mitologią, postaciami z literatury.

Nawet wpadłam na to, ze kazda postac ma swój archetyp - jak się tak zacznie analizowac, to to jest prawda :)

ankafanka

Filologii owszem, ale angielskiej :) I masz rację, archetypów ci tutaj dostatek. Film jest przebogaty w rozmaite elementy kulturowo-literackie i nie tylko, możnaby o nim całe tomy pisać (i ładnych kilka, zdaje się, powstało). Pozdrawiam serdecznie! :)

ocenił(a) film na 10
Ilmariel

mam tylko problem ze znalezieniem archetypów dla rodziców Sati.. w sumie sama nie wiem po co oni tam byli. Idę w stronę, że może to rodzice, którzy zrobią wszystko, nawet się z nim rozłączą, byleby dziecko żyło. Ale nie potrafię znaleźć odpowiednika w literaturze..

ocenił(a) film na 9
ankafanka

Wachowscy podczas prac nad scenariuszem filmu wspierali się pracą amerykańskiego religioznawcy Josepha Campbella pt. "Bohater o tysiącu twarzy" i stąd w dużej mierze biorą się te archetypy. Campbell w swojej książce porównał historie bohaterów występujących w wierzeniach ludów całego świata i przedstawił pewną uniwersalną strukturę mitu, którą nazwał Monomitem. W ramach tego klasycznego wzoru wyprawy bohatera wyróżnił trzy fazy tj. Odejście, Inicjacje i Powrót a w ramach poszczególnych faz pewne charakterystyczne dla mitów bohaterskich etapy. Większość tych etapów występuje w ukazanej w trylogii Wachowskich historii Neo. Książkę Campbella możesz znaleźć na cho-miku.

ocenił(a) film na 9
Ilmariel

Chodzi ci pewnie o zapożyczenia z judaizmu, chrześcijaństwa, oraz mitologii egipskiej, greckiej, a nawet skandynawskiej. Tak to bardzo fajne, tyle tylko że dla kogoś kto zna się trochę na rzeczy to groch wymieszany z kapustą.

Rahabiel

Cóż, zawsze mi się wydawało, że znajomość tematu POMAGA w rozumieniu przekazu dowolnego dzieła, a nie przeszkadza. Może zależy, komu ;-)

ocenił(a) film na 9
Ilmariel

Oczywiście fajnie jest wiedzieć kim był "Nabuchodonozor", ale dlaczego zestawiono go z "Logos" i "Młot". Zakładam że ten cały "Młot" to nordycki Thor, bo "Logos" to Jezus Chrystus. Obaj byli synami Boga, pierwszy w mitologi wikingów, a drugi w chrześcijaństwie (zakładając że Vachowscy faktycznie nazywając statek "Młot" myśleli o Thorze). Co więc w tym zacnym gronie bożych synów robi pogański babiloński władca ? Bo jego imię fajnie i tajemniczo to brzmi ? Widzę tu niekonsekwencję. Idzmy dalej. Podziemne miasto nazwano Zion/Syjon. W realu było to świątynne wzgórze w Jeruzalem, a według Objawienia Św. Jana, Miasto Boga w Niebie. W jednym i drugim przypadku wszystko sprowadzało się do miejsca w którym przebywa Bóg. Jak to się ma do miasta przedstawionego w filmie. Mnie osobiście trudno znaleźć analogie. Nawet zakładając że Neo gra tu rolę Mesjasza. Do tego wszystkiego dorzucono jeszcze wątki z mitologii greckiej, Morfeusz, Niobe, czy judaizmu Serafin itp: Jak dla mnie te zapożyczenia nie pasują do siebie.

Rahabiel

Biorąc pod uwagę, że odgrzebujemy tu dyskusję sprzed kilku lat, a "Matrixa" ostatnim razem oglądałam mniej więcej właśnie wtedy, nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci w jakiś wyczerpujący sposób, bo musiałabym w tym celu odświeżyć sobie film. Zaiste jednak, bez przesady :) Na tyle powierzchowne nawiązania w żadnym momencie nie przeszły mi nawet przez myśl, i szczerze nie sądzę, żeby którykolwiek z fanów filmu ekscytował się faktem, że statek nazwano tak czy siak ;) To jak dla mnie w głównej mierze przejaw konwencji, że przyjęto mitologiczne nazewnictwo (choć z tego co wiem są tacy, którzy analizowali to nazewnictwo i można poczytać artykuły na ten temat. Osobiście tym się nie zajmowałam). Ja miałam bardziej na myśli rzeczy dziejące się na poziomie fabuły, użytych archetypów, konstrukcji opowieści jako mitu i jako eposu, co w "Matrixie" udało się naprawdę fajnie, a w dzisiejszym kinie zdarza się nad wyraz rzadko.

ocenił(a) film na 9
Ilmariel

Gdy wymieniam te nazwy też o tym myślę, a konstrukcja filmu jako mitu i eposu wyszła mniej więcej tak jak w Kronikach Narnii, Gwiezdnych wojnach, czy Harrym Potterze, czyli dobrze, aczkolwiek nie odkrywczo. Tyle tylko że mesjanistyczne zapędy twórców tamtych produkcji kończą się na analogiach, a w przypadku Matrixa mamy jeszcze wsparcie językowych zapożyczeń. Ja gdy widzę Aslana czyli lwa który oddaje życie za zdrajcę Piotra chcąc nie chcąc muszę skojarzyć go z Jezusem. Zwłaszcza że również biblijny Piotr zaparł Mesjasza. Poza tym Jezus jest w ewangeliach nazywany lwem z plemienia Judy. W całych Kronikach nie ma o tym mowy. Widz się tego domyśla sam. Matrix przez swe nazewnictwo sam próbuje nam sugerować co mamy myśleć. Jednak sprzeczne z sobą zapożyczenia niszczą całość w oczach tych którzy znają się choć trochę na symbolach. Przynajmniej ja tak to czuję. Dla mnie Matrix był kultowy z innego względu. Przedstawia świat w którym to co widzimy, i to co się nam mówi nie zawsze musi być prawdą. Ba, nie jest nią a my jesteśmy sterowani. Religijna symbolika natomiast, to raczej, tak jak napisałem wcześniej, bełkot i groch z kapustą.

Rahabiel

Ekhem... To nie Piotr był zdrajcą, tylko Edmund i to za niego Aslan oddał życie ;)

Osobiście nie czuję, żeby nazewnictwo w "Matrixie" jakąkolwiek ścieżkę myślenia mi narzucało. Opowieść jest bowiem zbyt uniwersalna, żeby to się w ogóle dało zrobić. Mam wrażenie, że twórcom "Matrixa", "Narnii" i "Harry'ego Pottera" przyświecały całkowicie różne intencje i nie stawiałabym ich obok siebie. Siła każdej z nich tkwi całkowicie w czym innym. A jakkolwiek wszystkie z tych serii należą w równym stopniu do moich ulubionych, to w żadnej nie da się tak jasno przypisać archetypowych ról do każdego z bohaterów, jak ma to miejsce w "Matrixie". Nie skłonię Cię, żebyś zaczął myśleć inaczej, nie to mam na celu przecież. Nie każdego musi kręcić to samo, co mnie. Nie mam też na celu udowadniania wyższości "Matrixa" nad całą resztą fantastyki ani umniejszania znaczenia innych dzieł, bo to akurat bzdura. Po prostu dla mnie to film świetny na wielu poziomach. To, o czym piszesz odnośnie przedstawiania świata, w którym nie można być pewnym, co jest prawdą, to rzeczywiście główna siła tego filmu. Ale jedno drugiemu nie przeczy.

ocenił(a) film na 9
Ilmariel

Racja Edmund. Gdy to pisałem coś mi nie grało z tym imieniem, ale koncepcja autora była mesjanstyczna. Gdybym to ja był autorem "Kronik....." zdrajcą byłby Piotr, he, he, he, co oczywiście nie przekreślało by go jako człowieka. Co powiesz o Anakinie poczętym bez ojca, mającym zapewnić równowagę sił we wszechświecie ? Ja to samo dostrzegłem w Neo. Finał z Smithem w zasadzie to pokazał. Równanie się wyzerowało więc jest OK.

ocenił(a) film na 9

Uff a już myślałem, że to tylko ze mną coś jest nie tak z tym starzeniem się ;)

Freeman47

ten film oglądałem w życiu najczęściej... może faktycznie dziś oceniłbym go niżej niż wtedy, jak mnie zachwycał, ale nie zrobię tego, bo doskonale pamiętam te uczucia, które były, gdy widziałem go pierwszy raz...

ocenił(a) film na 10
Arczi80

wszedlem ostatnio na filmweb i na liscie Twoich wypowiedzi zobaczylem te pierwsza otwierajaca watek. nie wiedzialem (poczatkujacy uzytkownik serwisu), ze ta lista zawiera po prostu pierwsze wypowiedzi watkow, w ktorych udzielasz sie, i pomyslalem "co jest grane !? przeciez on nie mogl tak napisac!". juz mialem chwytac za telefon i wszczynac zwade, kiedy zauwazylem, ze to nie Ty jestes autorem tego wpisu. i zgadzam sie z Twoimi slowami w 120 %, zaraz wystawiam swoja 10ke pamietajac ten narkotyzujacy seans 12 lat temu :-)

prezes6

ilu to magicznym agoniom ten film towarzyszył? każdej chyba :-) i każda była wyjątkowa.
przy kolejnym naszym spotkaniu, obowiązkowo włączymy ten film raz jeszcze!

ocenił(a) film na 9
Freeman47

mi się ten film bardzo podoba.Mimo że są jakieś nie dociągnięcia sceny akcji są super :)

Laurkaaa

W każdym filmie są jakieś niedociągnięcia i błędy, ale powiem Wam, że jak na rok '99 to film i tak wymiata pod względem efektów.
No a fabuła- to już swoją drogą.

ocenił(a) film na 10
mantaa7

widzę że Matrix wywołuje podobne odczucia w wielu ludziach, bo ja też zdecydowanie nie "jaram się" nim tak jak podczas pierwszych seansów (a było ich razem ze 26 więc to o czymś świadczy;)), ale oceny czyli 10 także nie zmieniam, bo nigdy żaden film aż tak mnie po głowie nie trzepnął. kiedyś to po nocach spać przez niego nie mogłam a w zeszytach wypisywałam ostatnie słowa Neo-te z budki telefonicznej-jak jakąś litanię :D
zresztą i teraz stwierdzam, że to świetny film. może niektórzy uważają fabułę za wydumaną, pełną nielogiczności i nie wiem co tam jeszcze, ale jednak rozkminy można mieć po nim niezłe ;) nie mówiąc już o tym, że to przełomowe dzieło dla kinematografii-teraz w co drugim filmie są pomysły zerżnięte z Matrixa. to już właściwie coś jak obiekt swoistego kultu ;)

ocenił(a) film na 7
parapet

Dla mnie pierwszy "Matrix" to koronny dowód na to, że rasowe science fiction wcale nie umarło, i że w tym gatunku wciąż da się wymyślić coś oryginalnego i świeżego.

ocenił(a) film na 9
parapet

Jedno jest pewne i nie ulega żadnym wątpliwościom - film "Matrix" w momencie ukazania się w 1999 roku zmienił oblicze kina i wyznaczył nowe standardy na wiele następnych lat. O ile ocena fabuły zawsze będzie stronnicza i podlegała nieskończonym dyskusjom (jako że główną jej składową i wykładnikiem jest osąd powstały w oparciu o własne, subiektywne upodobania, a do tego bezpośredni wpływ na jej końcowy kształt ma indywidualne poczucie estetyki, gust i światopogląd) - treść zawarta w filmie może być po prostu dla każdego akceptowalna w inny sposób - o tyle nowatorstwo w zakresie sposobu robienia filmu (aspekt "techniczny") nie podlega żadnym dyskusjom. Idea realizacji wielu tak bardzo charakterystycznych dla trylogii scen jak i metody którymi te sceny zostały zarejestrowane jest tym z czego Wachowscy mogą być dumni do końca życia i z pewnością przejdą do historii kina. W końcu nie jest tajemnicą, że ogromna ilość najbardziej spektakularnych scen zbudowanych w oparciu o efekty specjalne, które znajdujemy w filmach nakręconych po 1999 roku, określa się terminem "matrixowych", odwołując się tym samym do kanonów braci Wachowskich. Skalę i istotę tego zjawiska porównałbym do tego co się działo w kinie niedługo po tym kiedy George Lucas i ekipa, realizując 3 pierwsze (IV - VI) odcinki "Star Wars", wyznaczała co parę lat, nowe i przełomowe (dla wielu do dziś niedoścignione) standardy dla gatunku filmowego SF. O odciśnięciu piętna na kinematografii przez "Matrix" będzie z pewnością świadczył fakt, że wkrótce po ukazaniu się filmu wysypało się całe mnóstwo przeróżnych produkcji, których twórcy wręcz prześcigali się w przenoszeniu do własnych dzieł prawie każdego pomysłu jaki został użyty przez ekipę filmowców braci Wachowskich. To obsesyjne zapożyczanie miało i wciąż ma miejsce i stosowane jest w zależności od sytuacji, mniej lub bardziej jawnie (niektórzy do końca świata będą udawać, że są kreatywni choć w rzeczywistości rżną od wszystkich dookoła) oraz w zależności od umiejętności, z większym lub mniejszym powodzeniem (naśladowanie najlepszych jest owocne tylko w przypadku kiedy nie robią tego najgorsi). Pamiętam jak jakiś rok może dwa od premiery "Matrix'a" zaczęły mi w ręce wpadać niezliczone ilości ( :D ) przeróżnych filmów, które choć będąc zupełnie odmiennymi gatunkowo posiadały jedną wspólną cechę: wykorzystaną z jednego z odcinków "virtualnej" trylogii Wachowskich, metodę obróbki obrazu, montażu (w szczególności odnosi się to do scen dynamicznych jak pościgi, walki, strzelanki, demolki) bądź samą koncepcję. Kopiowanie matrixowych patentów (bądź jak mówią inni: wzorowanie się ;p ) urosło na przestrzeni 10-ciu lat do skali tej wielkości, że można powiedzieć, iż paleta owych "wzorców" rozciąga się pomiędzy drobnymi pomysłami na pojedyncze króciutkie scenki (czasem wręcz ujęcia), po kompleksowe wykorzystywanie całej gamy nowatorskich i widowiskowych efektów specjalnych. Niestety wydaje się, że filmowcy naśladując czy też powielając pomysły z "Matrix'a", zupełnie zapomnieli, że stosując taki zabieg należy zatroszczyć się przede wszystkim o przyzwoity scenariusz, gdyż w przeciwnym wypadku produktem wyjściowym będzie irytująca groteska. Taki też stan rzeczy ma od wielu lat miejsce - kino, coraz częściej kosztem fabuły czy filmowego realizmu, odwołuje się w głównej mierze do sprawdzonego "zestawu kolorowych efektów specjalnych" i kretyńsko nieprawdopodobnych wydarzeń (typowym przykładem może np. być perfekcyjnie zrobiony pod względem komputerowych wodotrysków i z zupełnie jałową i nędzną fabułą, że o ubogiej grze aktorskiej nawet nie wspomnę, film Scott'a Derrickson'a "Day the Earth Stood Still"). I tak oto mamy teraz dwie tony filmów, które choć nie są SF, to przez położony przez reżyserów nacisk na coraz większy poziom nieprawdopodobieństwa, nie można ich również zakwalifikować jako kino realistyczne. Twórcy ukazujący rzeczywisty świat w sposób "matrixowski", "virtualizując" tak dużo jak się da oraz upychając po brzegi przesadzone do granic absurdu efekty specjalne, zapominają o niezwykle ważnym czynniku filmowej proporcji: zrównoważonego dawkowania elementów nadrealnych i realnych. Zaburzenie takiej proporcji jedynie obniża wartość i atrakcyjność często i tak już bardzo przeciętnych filmów. Ostatecznie bezsensowna intensyfikacja hiperrealnych efektów i częstotliwość ich występowania doprowadza jedynie widza do wybuchów śmiechu i poirytowania (a nie o to w tym przecież chodzi :p). W przypadku "Matrix'a" charakter filmu i umiejscowienie akcji, zdecydowanie pozwala lub wręcz wymaga zastosowania bardzo fantazyjnego i wizjonerskiego podejścia do obrazu i praw rządzących ekranowym światem. Tu filmowcy posuwając się do najbardziej nawet "odjechanych" pomysłów mogą skorzystać z zasady: "przy zachowaniu artystycznej harmonii wszystkie chwyty w dziedzinie efektów specjalnych są dozwolone" - w końcu świat Neo i jego wrogów jest światem stworzonym przez maszyny i inteligentne komputery, a więc jest w tym świecie sporo miejsca na nawet najbardziej nierealne i absurdalne wyczyny jak i konsekwencje tych posunięć. Jak dla mnie latanie, skakanie lub bieganie po ścianach i sufitach z pominięciem zjawiska grawitacji jest w wypadku "Matrix'a" jak najbardziej na miejscu. Podobnie zresztą jak karykaturalnie wręcz zwielokrotniona siła i niemal magiczne zdolności bohaterów (odporność na otrzymywane ciosy i upadki sięga granic przyzwoitości zbliżając się często poziomem do animowanych kreskówek ) :p
Pomimo, że mam sporo do zarzucenia filmom Wachowskich (od obsady aktorskiej po pojawiające się niejednokrotnie zbędne i nic nie wnoszące do filmu ani też nie przekładające się na jego oglądalność wątki), często zastanawiam się czy jeszcze kiedyś powstanie film równie istotny i przełomowy ? A jeśli tak, to co można jeszcze zaskakującego odkryć w tej dziedzinie i w jaki sposób to przedstawić ? I do tego jak to zrobić, aby wiele lat po premierze wciąż pozostawiać innych daleko w tyle, oddzielonych ogromną przepaścią na polu artystycznej wizji i kreatywności.

Freeman47

po wielu latach nadal zasługuje na taką ocenę

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones